Post by Jerzy on Sept 5, 2010 7:06:17 GMT -5
Temat na długie godziny dyskusji.
Zacznijmy od dzisiejszego listu biskupów w tej sprawie:
"Jest źle, ale bez religii w szkole byłoby gorzej"
- Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej - podkreślają biskupi w liście, odczytywanym w kościołach w niedzielę z okazji 20-lecia wprowadzenia katechizacji do szkół. - Szkoła po 1989 r. zmieniła się. Panuje w niej chaos i bałagan. Nie jest dziś łatwo uczyć religii, szczególnie w dużych miastach. Na wsiach jest trochę lepiej. Nauka religii jest bardzo potrzebna, bez niej sytuacja w szkole wyglądałaby jeszcze gorzej" - powiedział bp Tadeusz Pieronek.
Religia została wprowadzona do szkół we wrześniu 1990 roku na mocy instrukcji Ministra Edukacji Narodowej. Premierem rządu w tamtym czasie był Tadeusz Mazowiecki.
"Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej. Zostało to już zauważone w instrukcji wprowadzającej naukę religii w szkole: »Otwarcie się na religię oraz na chrześcijańskie wartości etyczne będzie istotnym wzbogaceniem tego procesu i przyczyni się do ukształtowania właściwych postaw młodego pokolenia Polaków«" - głosi list biskupów.
W ocenie hierarchów, szkoła docenia wysiłki, jakie wkładają katecheci w proces wychowania młodego pokolenia, a także dostrzega pozytywne efekty ich pracy. "Po 20 latach można powiedzieć, że dużo udało się osiągnąć w zakresie integracji środowisk wychowawczych: rodziny, szkoły, parafii. Ale też zauważamy, jak wiele jeszcze pracy trzeba wykonać" - napisali biskupi.
Bp Tadeusz Pieronek podkreślił w rozmowie z PAP, że "przed 20 laty było rzeczą jasną, że religia, która została definitywnie usunięta ze szkół w 1961 r., musi do nich powrócić". "W szkołach na całym świecie prowadzone są lekcje z jakiejś religii. Szkoła po 1989 r. zmieniła się. Panuje w niej chaos i bałagan. Nie jest dziś łatwo uczyć religii, szczególnie w dużych miastach. Na wsiach jest trochę lepiej. Nauka religii jest bardzo potrzebna, bez niej sytuacja w szkole wyglądałaby jeszcze gorzej" - powiedział bp Pieronek.
Pytany o zarzuty środowisk lewicowych, które uważają, że prowadzenie lekcji religii w szkołach jest łamaniem zasady rozdziału Kościoła od państwa, odparł: "To bzdury. Te kwestie są odpowiednio poukładane i usankcjonowane. Nie ma mowy o łamaniu żadnej zasady".
Według publicysty Adama Szostkiewicza, motywy wprowadzenia w 1990 r. religii do szkół były polityczne. "Wtedy była to dobra decyzja podjęta przez rząd premiera Mazowieckiego, ale w pośpiechu. Chodziło o to, żeby wysłać sygnał, że jest nowa Polska, że są zmiany. Błędem było to, że została przerwana debata parlamentarna i społeczna. Byli przeciwnicy wprowadzania religii do szkół także wśród niektórych publicystów katolickich i księży. Uważali oni, że system nauczania religii, który Kościół wypracował w czasach PRL, jest dobry i się sprawdza. Młodzi ludzie sami, dobrowolnie i chętnie przychodzili na lekcje religii w salkach katechetycznych" - podkreślił w rozmowie z PAP Szostkiewicz.
W ocenie publicysty po 20 latach nauczania religii w szkołach bilans nie jest pozytywny. "Badania socjologiczne pokazują niechęć i duże rozczarowanie młodych ludzi katechizacją. Jest ona często prowadzone przez nieodpowiednich ludzi, którzy stosują przestarzałe metody nauczania, unikają nowych środków przekazu. Rośnie grupa rodziców, którzy chcą, by ich dzieci uczęszczały na lekcje etyki lub nauki o religiach. Nie podzielam zdania biskupów, że te 20 lat nauczania religii w szkołach to sukces. Efekty nauczania są dużo gorsze niż w PRL" - powiedział Szostkiewicz.
"Być może nauczanie religii powinno wrócić do salek przy kościołach, gdzie ludzie przychodziliby z własnej woli. Na pewno konieczna jest poważna publiczna dyskusja i głębokie zmiany. W przeciwnym razie katechizacja w szkołach skończy się w ciągu 10 lat, bo nie będzie chętnych do uczestnictwa" - dodał.
Natomiast redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki ocenił w rozmowie z PAP, że "jest rzeczą bardzo dobrą, iż w kraju, w którym 90 proc. osób deklaruje się jako katolicy, młodzi ludzie mogą poznawać swoją religię". "Niestety, przeważnie zwraca się uwagę na braki w nauczaniu, rzadko pokazuje się pozytywy. Obawy o to, że po wprowadzeniu religii do szkół będzie się szerzyła nietolerancja i dyskryminacja niewierzących, okazały się iluzoryczne" - podkreślił.
"W nauczaniu religii istnieje potrzeba kładzenia większego nacisku na wiedzę o Kościele, o podstawach wiary. Tych rzeczy trzeba się nauczyć. Na lekcjach religii powinno się bardziej nauczać niż formować ludzi. Ważna jest odpowiednia kadra. Żeby nauczać tak trudnego przedmiotu jak religia, trzeba mieć odpowiednie wykształcenie" - powiedział ks. Boniecki.
Zacznijmy od dzisiejszego listu biskupów w tej sprawie:
"Jest źle, ale bez religii w szkole byłoby gorzej"
- Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej - podkreślają biskupi w liście, odczytywanym w kościołach w niedzielę z okazji 20-lecia wprowadzenia katechizacji do szkół. - Szkoła po 1989 r. zmieniła się. Panuje w niej chaos i bałagan. Nie jest dziś łatwo uczyć religii, szczególnie w dużych miastach. Na wsiach jest trochę lepiej. Nauka religii jest bardzo potrzebna, bez niej sytuacja w szkole wyglądałaby jeszcze gorzej" - powiedział bp Tadeusz Pieronek.
Religia została wprowadzona do szkół we wrześniu 1990 roku na mocy instrukcji Ministra Edukacji Narodowej. Premierem rządu w tamtym czasie był Tadeusz Mazowiecki.
"Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej. Zostało to już zauważone w instrukcji wprowadzającej naukę religii w szkole: »Otwarcie się na religię oraz na chrześcijańskie wartości etyczne będzie istotnym wzbogaceniem tego procesu i przyczyni się do ukształtowania właściwych postaw młodego pokolenia Polaków«" - głosi list biskupów.
W ocenie hierarchów, szkoła docenia wysiłki, jakie wkładają katecheci w proces wychowania młodego pokolenia, a także dostrzega pozytywne efekty ich pracy. "Po 20 latach można powiedzieć, że dużo udało się osiągnąć w zakresie integracji środowisk wychowawczych: rodziny, szkoły, parafii. Ale też zauważamy, jak wiele jeszcze pracy trzeba wykonać" - napisali biskupi.
Bp Tadeusz Pieronek podkreślił w rozmowie z PAP, że "przed 20 laty było rzeczą jasną, że religia, która została definitywnie usunięta ze szkół w 1961 r., musi do nich powrócić". "W szkołach na całym świecie prowadzone są lekcje z jakiejś religii. Szkoła po 1989 r. zmieniła się. Panuje w niej chaos i bałagan. Nie jest dziś łatwo uczyć religii, szczególnie w dużych miastach. Na wsiach jest trochę lepiej. Nauka religii jest bardzo potrzebna, bez niej sytuacja w szkole wyglądałaby jeszcze gorzej" - powiedział bp Pieronek.
Pytany o zarzuty środowisk lewicowych, które uważają, że prowadzenie lekcji religii w szkołach jest łamaniem zasady rozdziału Kościoła od państwa, odparł: "To bzdury. Te kwestie są odpowiednio poukładane i usankcjonowane. Nie ma mowy o łamaniu żadnej zasady".
Według publicysty Adama Szostkiewicza, motywy wprowadzenia w 1990 r. religii do szkół były polityczne. "Wtedy była to dobra decyzja podjęta przez rząd premiera Mazowieckiego, ale w pośpiechu. Chodziło o to, żeby wysłać sygnał, że jest nowa Polska, że są zmiany. Błędem było to, że została przerwana debata parlamentarna i społeczna. Byli przeciwnicy wprowadzania religii do szkół także wśród niektórych publicystów katolickich i księży. Uważali oni, że system nauczania religii, który Kościół wypracował w czasach PRL, jest dobry i się sprawdza. Młodzi ludzie sami, dobrowolnie i chętnie przychodzili na lekcje religii w salkach katechetycznych" - podkreślił w rozmowie z PAP Szostkiewicz.
W ocenie publicysty po 20 latach nauczania religii w szkołach bilans nie jest pozytywny. "Badania socjologiczne pokazują niechęć i duże rozczarowanie młodych ludzi katechizacją. Jest ona często prowadzone przez nieodpowiednich ludzi, którzy stosują przestarzałe metody nauczania, unikają nowych środków przekazu. Rośnie grupa rodziców, którzy chcą, by ich dzieci uczęszczały na lekcje etyki lub nauki o religiach. Nie podzielam zdania biskupów, że te 20 lat nauczania religii w szkołach to sukces. Efekty nauczania są dużo gorsze niż w PRL" - powiedział Szostkiewicz.
"Być może nauczanie religii powinno wrócić do salek przy kościołach, gdzie ludzie przychodziliby z własnej woli. Na pewno konieczna jest poważna publiczna dyskusja i głębokie zmiany. W przeciwnym razie katechizacja w szkołach skończy się w ciągu 10 lat, bo nie będzie chętnych do uczestnictwa" - dodał.
Natomiast redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki ocenił w rozmowie z PAP, że "jest rzeczą bardzo dobrą, iż w kraju, w którym 90 proc. osób deklaruje się jako katolicy, młodzi ludzie mogą poznawać swoją religię". "Niestety, przeważnie zwraca się uwagę na braki w nauczaniu, rzadko pokazuje się pozytywy. Obawy o to, że po wprowadzeniu religii do szkół będzie się szerzyła nietolerancja i dyskryminacja niewierzących, okazały się iluzoryczne" - podkreślił.
"W nauczaniu religii istnieje potrzeba kładzenia większego nacisku na wiedzę o Kościele, o podstawach wiary. Tych rzeczy trzeba się nauczyć. Na lekcjach religii powinno się bardziej nauczać niż formować ludzi. Ważna jest odpowiednia kadra. Żeby nauczać tak trudnego przedmiotu jak religia, trzeba mieć odpowiednie wykształcenie" - powiedział ks. Boniecki.