Post by Jerzy on Mar 21, 2010 10:45:05 GMT -5
W roku 1985 do szkół zawodowych chodziło 50% uczniów, do liceów około 25%, reszta do techników. Dzisiaj trend jest zupełnie odwrotny, do szkół zawodowych idzie tylko 15%.
Jest oczywiste że większość z tych uczniów którzy nie są w zawodówkach tak jak dawniej bywało, znajduje się dzisiaj w liceach i technikach różnego typu, z maturami jako podsumowaniem.
Jest oczywiste że w wyniku takich transformacji wysoki poziom jakim cechowało się kiedyś komunistyczne liceum, obniżył się w obecnych czasach.
Dawniej liceum i studia to były instytucje elitarne. Jak przypomnę sobie moją klasę z Nowodworka, to jeszcze według komunistycznych zwyczajów szufladkowania ludzi, wśród 28 osób był tylko jeden uczeń z pochodzeniem robotniczym i jeden z chłopskim. Na tego ostatniego patrzono jak na raroga - co ty tutaj robisz, człowieku? Cała reszta miała pochodzenie inteligenckie i trzymała się razem. Na tych innych patrzyliśmy z góry.
Byłem w klasie biol-chem, 4 lata temu na spotkaniu w rocznicę matury zobaczyłem statecznych lekarzy, dentystów, weterynarzy i oprócz mnie jeszcze jedną anglistkę. Pracują w Krakowie, są znani, dobrze zarabiają choć harują bo inaczej się nie da. Także Lucjan, syn chłopa z podkrakowskiej wsi, skończył medycynę i jest lekarzem.
I oto zasadnicze pytanie: czy chcemy znowu ograniczyć dostęp do matury i studiów uczniom ze środowisk nieinteligenckich?
Przypominam sobie innych moich kolegów z mojej młodości których poznałem w różnych miejscach i czasach. Część z nich chodziła do lub skończyła zawodówki. Wśród nich byli także wspaniali chłopcy, inteligentni i rozsądni. Do zawodówki musieli iść bo mieli na przykład dwie trójki na świadectwie.
Nie zgadzam się z p. twierdzeniem o upadku oświaty w Polsce. Upadkiem byłoby dla mnie utrzymywanie takiego stanu jaki istniał za komuny - elitarne licea i cała reszta.
Dawna elitarność kontra dzisiejszy egalitaryzm.
Czy nie powinienem jednak wybrać elitarności? Miałbym wtedy pracę w oświacie jak w komunistycznym liceum: szybką, łatwą i przyjemną. Z 20% elitą, wybrańcami, najlepszymi z najlepszych.
Nie. Po paru latach pracy we współczesnej polskiej szkole nie chciałbym już wrócić do starych czasów. Nie mógłbym znieść myśli że istnieje licealna elita a cała reszta ma być skazana na kształcenie zawodowe. Wśród tych uczniów którzy dzisiaj chodzą do liceum, a dawniej by poszli do zawodówki, choć nie są orłami, znajdują się perełki w które warto inwestować. Dzięki pracy mojej, innych nauczycieli i ich samych, będą z nich jeszcze ludzie.
Cieszę się bardzo że pracuję w takiej szkole jak LO Proszowice. Daje mi to autentycznie więcej satysfakcji niż gdybym pracował w najlepszym krakowskim liceum.
Jest oczywiste że większość z tych uczniów którzy nie są w zawodówkach tak jak dawniej bywało, znajduje się dzisiaj w liceach i technikach różnego typu, z maturami jako podsumowaniem.
Jest oczywiste że w wyniku takich transformacji wysoki poziom jakim cechowało się kiedyś komunistyczne liceum, obniżył się w obecnych czasach.
Dawniej liceum i studia to były instytucje elitarne. Jak przypomnę sobie moją klasę z Nowodworka, to jeszcze według komunistycznych zwyczajów szufladkowania ludzi, wśród 28 osób był tylko jeden uczeń z pochodzeniem robotniczym i jeden z chłopskim. Na tego ostatniego patrzono jak na raroga - co ty tutaj robisz, człowieku? Cała reszta miała pochodzenie inteligenckie i trzymała się razem. Na tych innych patrzyliśmy z góry.
Byłem w klasie biol-chem, 4 lata temu na spotkaniu w rocznicę matury zobaczyłem statecznych lekarzy, dentystów, weterynarzy i oprócz mnie jeszcze jedną anglistkę. Pracują w Krakowie, są znani, dobrze zarabiają choć harują bo inaczej się nie da. Także Lucjan, syn chłopa z podkrakowskiej wsi, skończył medycynę i jest lekarzem.
I oto zasadnicze pytanie: czy chcemy znowu ograniczyć dostęp do matury i studiów uczniom ze środowisk nieinteligenckich?
Przypominam sobie innych moich kolegów z mojej młodości których poznałem w różnych miejscach i czasach. Część z nich chodziła do lub skończyła zawodówki. Wśród nich byli także wspaniali chłopcy, inteligentni i rozsądni. Do zawodówki musieli iść bo mieli na przykład dwie trójki na świadectwie.
Nie zgadzam się z p. twierdzeniem o upadku oświaty w Polsce. Upadkiem byłoby dla mnie utrzymywanie takiego stanu jaki istniał za komuny - elitarne licea i cała reszta.
Dawna elitarność kontra dzisiejszy egalitaryzm.
Czy nie powinienem jednak wybrać elitarności? Miałbym wtedy pracę w oświacie jak w komunistycznym liceum: szybką, łatwą i przyjemną. Z 20% elitą, wybrańcami, najlepszymi z najlepszych.
Nie. Po paru latach pracy we współczesnej polskiej szkole nie chciałbym już wrócić do starych czasów. Nie mógłbym znieść myśli że istnieje licealna elita a cała reszta ma być skazana na kształcenie zawodowe. Wśród tych uczniów którzy dzisiaj chodzą do liceum, a dawniej by poszli do zawodówki, choć nie są orłami, znajdują się perełki w które warto inwestować. Dzięki pracy mojej, innych nauczycieli i ich samych, będą z nich jeszcze ludzie.
Cieszę się bardzo że pracuję w takiej szkole jak LO Proszowice. Daje mi to autentycznie więcej satysfakcji niż gdybym pracował w najlepszym krakowskim liceum.